

W każdej chyba branży istnieje coś takiego, jak produkt „flagowy”, czyli taki, który kreuje postrzeganie danej marki czy danego producenta, który jest jego wizytówką. I tak też jest w branży systemów nagłośnieniowych, gdzie zawsze na pierwszym miejscu „w rankingu” producent wrzuca najmocniejszy, największy lub najbardziej „wypasiony” system, jaki ma w swojej ofercie. Prawda jest jednak taka, że takich systemów producent w ciągu roku sprzedaje kilka, kilkanaście czy ewentualnie kilkadziesiąt, a prawdziwym „motorem napędowym”, tj. tym, na czym producent zarabia (a wręcz z czego żyje), są często niepozorne, pochowane gdzieś w czeluściach różnych podmenu strony internetowej urządzenia typu „paczka na patyku”. Bo to są produkty, których sprzedaż liczona jest w setkach, jeśli nie tysiącach egzemplarzy rocznie. I taką właśnie „paczką na patyku”, która całkiem niedawno miała swoją premierę zajmiemy się w tym artykule.
Spis treści:
- ICOA PRO
- ICOA PRO 12 A
- Co może ICOA PRO 12 A
- Co umie ICOA PRO 12 A
- Słuchamy (wreszcie!)
- Pomiary
- Podsumujmy
ICOA PRO
W zasadzie premierę miała cała seria, choć – przyznać trzeba – póki co nieliczna. Mowa o ICOA PRO marki LD Systems, w skład której wchodzą obecnie trzy modele – dwa zestawy szerokopasmowe (ICOA PRO 12 A i ICOA PRO 15 A) oraz bardzo nietypowy, jak na tę kategorię produktów subbas ICOA PRO SUB 21A. Nietypowość jego polega na tym, że w jego środku pracuje przetwornik o niespotykanej w takiego typu subach średnicy – aż 21”! Ale nie on będzie nam tutaj zaprzątał głowę – my przyjrzymy się najmniejszemu członkowi rodziny ICOA PRO
ICOA PRO 12 A
Jest to aktywny zestaw głośnikowy oparty – jak pewnie można się domyśleć – na niskotonowym przetworniku o średnicy 12” (z cewką 3”). Za środek i górę pasma odpowiada koncentrycznie umieszczony 3-calowy, tytanowy przetwornik HF z cewką 3”. Natomiast układ magnetyczny – klasyczny ferrytowy – jest wspólny dla obu przetworników. Jest to tzw. układ Common Motor, zaprojektowany przez firmę Celestion, która też jest producentem tego głośnika (na zlecenie firmy Adam Hall, właściciela marki LD Systems).
Tweeter współpracuje ze sporych rozmiarów tubą o dyspersji 90 x 50 stopni, którą można obracać o 90 stopni – jeśli np. zestaw będzie pracował jako monitor na scenie. Aby to zrobić musimy odkręcić 6 wkrętów mocujących grill i 4 wkręty samej tuby – uwaga, zwykły „krzyżak” się nie przyda, potrzebna jest tzw. „gwiazdka” (Torx T20).
Co może ICOA PRO 12 A
ICOA PRO 12 A ma obudowę z ABS-u, toteż nieco zdziwiła mnie niemała waga urządzenia – 23 kg. W tej kategorii w zasadzie ma niewielu konkurentów na rynku, bowiem większość 12-calówek w obudowie ABS wagowo nie przekracza 20 kg. Ale…. ta waga nie bierze się znikąd i nie jest tylko po to, aby potencjalny właściciel nie musiał wydawać kasy na siłownię. O nie!
Po pierwsze głośnik ma solidny, odlewany kosz (a nie blaszany) i równie solidny magnes, co w sumie daje głośnik o mocy ciągłej ok. 800 W (co wnioskuję z podobnych konstrukcji oferowanej przez firmę Celestion), który w ICOA PRO 12 A zasilany jest przez wzmacniacz klasy D o mocy ciągłej 1000 W (szczytowej 2000 W). W efekcie daje nam to maksymalny ciągły SPL na poziomie 118 dB, a szczytowo – w zależności od sygnału pomiarowego – 127 dB (sinus) lub 133 dB (szum różowy). I, wybiegając myślą naprzód, to naprawdę słychać, bo zestaw potrafi doprawdy głośno zagrać.
Po drugie obudowa, która wykonana jest z dość grubego odlewu ABS-owego, a poza tym jest dodatkowo wzmocniona wewnątrz – dwoma kształtownikami z grubej sklejki usztywniającymi obudowę w płaszczyźnie poprzecznej i metalowymi prętami wzmacniającymi ją w osi przód-tył.
I tak gram do grama uzbierało się te ponad 23 kg. Natomiast wpływ elektroniki na całościową wagę – z racji tego, że mamy tu wzmacniacz klasy D i zasilacz impulsowy – jest stosunkowo niewielki.
Gwoli zakończenia tematu parametrów – producent określa pasmo pracy zestawu na 53 Hz – 20 kHz (-10 dB), a podział pasma na 800 Hz (sprawdzimy oba).
Przejdźmy teraz z tematów „osiągowych” do „obsługowych”.
Co umie ICOA PRO 12 A
Zestaw ma wbudowany 4-kanałowy mikser, przy czym dwa pierwsze kanały mono to wejścia analogowe w formacie combo XLR/Jack, zaś pozostałe dwa kanały to tak naprawdę jeden kanał, tyle że stereo, a sygnał na niego dociera z odbiornika Bluetooth. Możemy więc podłączyć mikrofon, instrument mono (np. gitarę) i do tego jeszcze odtwarzać podkłady ze smartfona czy tabletu za pośrednictwem Bluetootha. Albo dwa mikrofony plus muzyka tła po Bluetooth itp.
Sam mikser, oprócz regulacji poziomu sygnału na każdym wejściu osobno – a także na wyjściu – daje nam możliwość zamutowania wejść i wyjścia, a także skorygowania sygnałów wejściowych (każdego z osobna) i wyjściowego za pomocą 4-pasmowego korektora w pełni parametrycznego, tzn. wszystkie 4 filtry można przestrajać w pełnym paśmie akustycznym (20 Hz-20 kHz), wzmacniać/tłumić w zakresie +5/-15 dB i zmieniać dobroć od 0,5 do 20, przy czym skrajne filtry można też przełączyć jako półkowe.
Mamy też „na sumie” przygotowane 4 presety brzmieniowe – FULLRANGE, SATELITE, MONITOR (Low latency) i FLAT (więcej o nich, gdy przejdziemy do odsłuchu i pomiarów).
Natomiast jeśli chodzi o wejścia analogowe to mamy możliwość wybrania czułości odpowiedniej dla sygnałów mikrofonowych (MIC) lub liniowych (LINE). Jest też oczywiście funkcja parowania z playerem po Bluetooth oraz aktywowania stereo link.
Ta ostatnia pozwala na bezprzewodowe sparowanie dwóch zestawów ICOA PRO jako para stereo, co dodatkowo podwaja nam liczbę wejść analogowych, jakimi możemy dysponować – po dwa na każdym urządzeniu, czyli w sumie cztery. Jest też menu SETTINGS, gdzie możemy opóźnić sygnał o maksymalnie 147 ms (co odpowiada odległości 50 m). W menu tym mamy też m.in. reset do ustawień fabrycznych czy wybór pracy diody LED na panelu czołowym zestawu.
Do obsługi tych wszystkich ustawień mamy do dyspozycji kolorowy wyświetlacz oraz obrotowy enkoder z przyciskiem. Nie jest to super-wygodne, bo trzeba się trochę „nakręcić”, żeby wybrać interesującą nas funkcję/ustawienie, a już w szczególności trochę „zabawy” jest, gdy chcemy się „pobawić” korektorem. Na szczęście nie jesteśmy skazani tylko na kręcenie enkoderem, bowiem producent przygotował darmową aplikację do wygodnej obsługi wszystkich wymienionych funkcji i nie tylko. Apka jest dostępna zarówno dla użytkowników urządzeń mobilnych z systemem Android, jak i iOS. Dzięki niej możemy zarządzać nie tylko pojedynczym urządzeniem, ale nawet całkiem rozbudowanym systemem, złożonym z dwóch „górek” (lewa i prawa) i aż 4 subwooferów.
Tego konkretnie nie dane mi było sprawdzić, bo miałem do dyspozycji tylko jeden zestaw ICOA PRO 12 A.
Natomiast jeśli chodzi o obsługę DSP urządzenia, to genialnie upraszcza i przyspiesza to „kręcenie” głośnościami, wybieranie presetów czy czułości wejść, nie mówiąc już o obsłudze korektora. Dodatkowo mamy tu też dostęp do gotowych presetów, przygotowanych dla poszczególnych konfiguracji (np. 1Sub+Stereo albo Cluster Cardioid+Stereo). Możemy ż zapisywać, a później oczywiście przywoływać, własne presety zapisywane w formie scen. Z poziomu apki może też upgrade’ować firmware, a także identyfikować konkretne urządzenie (jeśli mamy ich więcej, np. dwie górki i cztery basy) za pomocą „błyskania” diodą LED na panelu czołowym.
Acha, bo chyba nie wspomniałem – DSP, które ma swoją nazwę, SysCore, oferuje zarówno filtry IIR, jak i FIR.
To z grubsza tyle, jeśli chodzi o obsługę. Natomiast cofając się o krok dodam jeszcze, że producent przygotował sporo różnych opcji montażu czy ustawienia. Mamy chroniące obudowę przed porysowaniem nakładki na dolnej ściance (można śmiało stawiać na podłodze) oraz bocznej (co pozwala ustawić ICOA PRO 12 A na scenie w formie wedga).
Mamy też dwa gniazda statywu – jedno stawia paczkę „do pionu”, zaś drugie pozwala pochylić ją o 5 stopni „twarzą” w dół.
Jeśli zaś chcemy zainstalować głośnik na stałe, to na obudowie znajduje się 6 punktów montażowych, w ofercie jest zaś kilka akcesoriów pozwalających zamontować zestaw w odpowiednim miejscu pod odpowiednim kątem, np. uniwersalny uchwyt montażowy czy wspornik zawieszenia kratownicowego.
Jeszcze kwestia przenoszenia czy zakładania na stawy - ICOA PRO 12 A ma cztery wygodne uchwyty: dwa po bokach oraz po jednym na górze i na dole, przy czym te dwa ostatnie niestety nie są w środku ciężkości, ale z przodu, więc są trochę mniej ergonomiczne przy przenoszeniu.
Do zestawu dołączony jest oczywiście kabel zasilający, który jest równie solidny jak sam zestaw (patrz zdjęcie).
Słuchamy (wreszcie!)
Tak, też byłem ciekaw, jak zagra ICOA PRO 12 A, więc zanim wziąłem się za pomiary – żeby się potem niczym nie sugerować – od razu przeszedłem do konkretów, czyli „odpaliłem” ulubione kawałki. Na początek, żeby usłyszeć „prawdę” ustawiłem preset FLAT i… Hmm, albo ja się starzeję, robiąc się mniej „wybredny”, albo do naszej redakcji ostatnimi czasy trafiają naprawdę dobrze brzmiące zestawy. Bo to był już kolejny z rzędu, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył (aczkolwiek nie znałem wtedy jeszcze jego ceny). W każdym razie gra to naprawdę tak jak powinien grać 12-calowy zestaw nagłośnieniowy z płaską (wg. producenta) charakterystyką. No, taka całkiem płaska to ona chyba nie jest (na ucho), bo dołu było całkiem sporo, jak na 12”, ale też jakoś przesadnie za dużo to nie. Wyrazista średnica dawała „nadzieję”, że tam faktycznie nie ma jakichś istotnych podkolorowań, a dodatkowo ładnie eksponowany wokal może wskazywać do dopracowaną charakterystykę fazową. No i góra wcale zbytnio nie „rzucająca się w uszy. Po tych odsłuchach (zapomniałem, że mam jeszcze 3 presety – potem to nadrobiłem oczywiście) przeszedłem do...
Pomiarów
No cóż, zobaczcie sami – poniżej funkcja przejścia w trybie flat.
Jak widać jest naprawdę nieźle, oprócz podbicia o niecałe 5 dB dołu oraz – trochę już chyba mniej potrzebnego – okolic 300 Hz jest w zasadzie płasko. A nad charakterystyką fazową możemy tylko „pocmokać” – jest naprawdę świetnie! No, może oprócz najwyższego zakresu, powyżej 10 kHz, gdzie zaczyna dziać się coś niedobrego, co widać zarówno na charakterystyce amplitudowej, jak i fazowej. To zresztą jest dość znana i powszechna bolączka przetworników kopułowych, ale na szczęście dla nas jest już w takim zakresie, gdzie po pierwsze energia akustyczna standardowego sygnału muzycznego dość szybko spada, a po drugie nasz słuch i tak wykazuje tam już dość spore ograniczenie.
Trochę „gorsza” faza jest w trybie MONITOR, a to za sprawą tego, że jest to preset z możliwe niską latencją, dlatego – zapewne – ingerencja FIR-ami (które, jak pewnie wiecie, wprowadzają dość istotną latencję, tym większą im niżej w paśmie chcemy zejść) w fazę ograniczyła się do wyższego zakresu, pozostawiając dół i środek „niewyprostowany”.
Kolejny wykres to porównanie charakterystyk wszystkich czterech presetów – FLAT (zielona), FULLRANGE (niebieska), SATELITE (fioletowa, pokrywa się w dużej części z niebieską) i MONITOR (czerwona).
Monitor ma trochę więcej środka i góry, niż preset FLAT, ale i ciut mniej dołu (przy pomiarze na statywie, postawiony na scenie dołu będzie miał zapewne i tak więcej). Z kolei preset FULLRANGE to podbite, i to dość znacznie, najniższe pasmo, tak aby zrekompensować ewentualny brak subwoofera – i to naprawdę jest słyszalne, bo efekt jest taki, jakby ktoś nagle dorzucił mały subwooferek. SATELITE to z kolei preset FULLRANGE, ale z istotnie obciętym dołem, tak aby pasmo to nie „gryzło” się z dołożonym (już naprawdę) subbasem.
Acha, mieliśmy sprawdzić pasmo – patrząc na FLAT dochodzimy do wniosku, że wszystko się zgadza: dolna granica pasma jest nawet jeszcze niżej niż podaje producent, czyli jakieś 46 Hz (-10 dB), zaś górna przekracza 20 kHz.
Zobaczmy, jak wygląda kwestia dyspersji – tutaj powinniśmy mieć 90 stopni, bo tak była zamontowana tuba.
Mamy tu po kolei charakterystyki mierzone: w osi, pod kątem 30, 45, 90 i 180 stopni (żeby zobaczyć, jak dużo paczka gra do tyłu). I faktycznie można przyjąć, że te deklarowane 90 stopni jest w zasadzie prawdziwe. Jeśli zaś chodzi o emisję do tyłu, to – z racji tego, że nie jest to żadna konstrukcja kardio – jest zgodnie z oczekiwaniem: do ok 200-300 Hz paczka gra prawie wszechkierunkowo, ale już powyżej 600 Hz jest istotna redukcja poziomu ciśnienia dźwięku.
I na koniec poskładamy „do kupy” poszczególne przetworniki. Było to dość utrudnione, z racji tego, że mamy do czynienia z przetwornikiem koaksjalnym, ale możemy zauważyć, że podział pasma faktycznie przypada gdzieś w okolicy (możliwe czy trochę powyżej) 800 Hz.
Podsumujmy
LD SYSTEMS ICOA PRO 12 A to dość zaskakująca „paczka”. Zaskakuje od samego początku, czyli już na etapie rozpakowanie (waga), w trakcie słuchania (brzmi naprawdę zaskakująco dobrze), jak i podczas pomiarów (faza – miód-malina). Zaskakuje też, gdy zajrzymy do środka i zauważmy, że obudowa jest naprawdę solidna i do tego równie solidnie usztywniona, a także wytłumiona wewnątrz. Zaskakujący jest też przetwornik – o naprawdę sporej mocy, jak na tę klasę urządzeń. No i – niestety – troszkę też zaskoczony byłem na końcu, gdy sprawdziłem cenę tegoż sprzętu. Powiem tak, patrząc na możliwości, wykonanie, brzmienie i widząc ogrom pracy włożony w zaprojektowanie i wykonanie ICOA PRO 12 A spodziewałem się, że ceną będzie na pewno wyższa, niż np. podobnych zestawów z serii ICOA (tych poprzednich, bez PRO), ale jednak miałem nadzieję, że nie aż tak.
To ile w końcu wynosi? Patrząc na ceny w Internecie waha się między 4700-5000 zł (spodziewałem się okolic 4000 zł). Ale też z drugiej strony patrząc na ofertę konkurencji, która może jest bardziej znana i renomowana, ale często pozostaje w tyle za tym, co oferuje ICOA PRO 12 A, nie mamy powodów do narzekań. W końcu jakość ma swoją cenę, a w przypadku tego zestawu głośnikowego nie jest ona zbyt wygórowana i warto ją zapłacić.