

SHURE to legenda, bez dwóch zdań. A mając do czynienia z legendą zazwyczaj odczuwam ten sam rodzaj obawy przed rozczarowaniem. Czasy bowiem się zmieniają, konkurencja rośnie w siłę, a dalekowschodnia produkcja na skalę przemysłową ma to do siebie, że lubi psuć markę – szczególnie, gdy mówimy o modelach bazowych. Wtedy logo – i nie tylko logo – boli podwójnie.
Dlatego i w tym przypadku pojawiła się lekka nuta niepewności. Choć słuchawki SHURE z serii SRH zdążyły już zadomowić się w środowisku audio, to raczej dotyczy to średnich i wyższych modeli. Jednak amerykańska firma zamiast zbudować kolejny wysoki model z segmentu "pro", wprowadziła bazowy model słuchawek, prostszy od dotychczasowych, który ma być ukłonem w stronę mobilnych melomanów – za mniejsze pieniądze, lecz z próbą przeniesienia jakości znanej z wyższych, zaawansowanych modeli serii SRH. Czy to mogło się udać?
UWAGA !!! WYGRAJ SŁUCHAWKI W KONKURSIE DO 18 GRUDNIA |
BUDOWA I WYGLĄD
Nie ma zaskoczenia. Modele SRH 144, 145 i 145M+, bo o nich mowa, to możliwie najprostsze konstrukcje. Składana i lekka budowa słuchawek nie pozostawia wątpliwości – "setki" SRH to bazowe modele dedykowane mobilnym użytkownikom, które śmiało można zaliczyć do segmentu "słuchawek codziennych". Wprawdzie zostały zbudowane głównie z plastiku, za czym osobiście nie przepadam, lecz naiwnym byłoby spodziewać się droższego budulca w urządzeniach, które z założenia mają stanowić najtańszy wariant serii. To pierwsze wrażenie zostaje jednak szybko rozwiane przez funkcjonalne niespodzianki, które są dodatkowo miłe dla oka i ucha.
Plastik, z którego zbudowane są pałąki wydaje się dobrej jakości, a lakierowanie imitujące szczotkowane aluminium wygląda – o dziwo – wyjątkowo estetycznie. Co ważniejsze, słuchawki są niesamowicie wygodne, za co odpowiadają miękkie poduszki, którymi podszyte są pałąki we wszystkich testowanych modelach, jak też przemyślanej konstrukcji muszle słuchawkowe, którymi dodatkwo regulujemy rozstaw słuchawek do kształtu i obwodu głowy, a nie – jak zazwyczaj – przy użyciu rozsuwanego pałąka. Brzmi podejrzanie, lecz uspokajam – rozwiązanie techniczne działa i jest komfortowe.
Muszle słuchawek są bardzo zgrabne i dość nietypowe, bo lekko wypukłe, co nadaje im nieco oldschoolowego rysu. Nie są to klasyczne, wklęsłe poduszki z osadzonym w głębi przetwornikiem. Nie "zamykają" dookólnie małżowiny usznej, dając jej odpocząć, a jednocześnie – czego się nie spodziewałem – dobrze izolują akustycznie, choć bez efektu "zawekowania". Podobnie rzecz ma się z dźwiękiem, który wydobywa się na zewnątrz słuchawek.
Driver w "setkach" Shure'a schowany jest za poduszką, a ona sama jest wymienna w każdym z testowanych modeli, co stanowi dużą zaletę, a jeszcze większą rzadkość w modelach bazowych – miła niespodzianka! Całość – nie licząc 1,5-metrowego, dwustronnego kabla – waży raptem 150 g, co zdecydowanie wpływa na komfort codziennego użytkowania, a w takim celu "setki" zostały zbudowane. Dla estetycznej poprawności, możemy dodać, że model SRH 144 jest ciemnoszary z zielonym podszyciem membran, a modele 145 i 145M+ jasnoszare z podszyciami membran w kolorze pomarańczowym.
WRAŻENIA SŁUCHOWE
Tu spore zaskoczenie. "Setki" SRH grają nie tylko wyśmienicie, ale też o wiele mocniej niż sugerować może ich lekka, kompaktowa budowa. Nie dajcie się zwieść skromnym rozmiarom tych słuchawek! Wprawdzie bycie legendą, co ma miejsce w przypadku firmy SHURE zobowiązuje, to jak zauważyliśmy z początku – bywa różnie, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z najprostszym i najtańszym modelem serii. Rzadko traktuję zapewnienia producenta z uczniowską powagą, jednak w tym przypadku nie spotkamy się z marketingową propagandą. Modele 144, 145 i 145M+ grają otwartym i mocnym soundem w pełnym paśmie (30 Hz – 20 kHz dla SRH 144 oraz 25 Hz – 18 kHz dla SRH 145 i 145M+). Mimo średniej wielkości przetworników, zbudowanych w oparciu o 36-milimetrowe magnesy neodymowe, słuchawki grają jak producent deklaruje – jest efekt "extended range audio", jest i "high-frequency response" a basy rzeczywiście są "rich".
Dla wszystkich modeli przewidziano impedancję na poziomie 34 Ohm oraz wysoką skuteczność, która dla modelu 144 wynosi 96 dB, a dla modeli 145 i 145M+ 100 dB, przy maks. mocy wyjściowej 200 mW dla każdego z wariantów. Brzmienie wszystkich testowanych słuchawek SHURE jest uniwersalne – bez wątpienia świetnie sprawdzą się w każdym gatunku muzycznym. Detal jest czytelny zarówno w górnym, jak dolnym paśmie, a bas choć wyrazisty i mocny, to nie dominuje nad sceną akustyczną i warto podreślić, że brzmi bardzo naturalnie. "Setki" z serii SRH mają wyjątkowo muzykalny "środek", który odróżnia je od ściśle referencyjnych urządzeń, gdzie środkowe pasmo zazwyczaj jest wyraźnie wycofane, a niekiedy wręcz "wycięte".
Być może mają na to wpływ także dobrze tłumiące poduszki, a nie tylko zakres częstotliwości, lecz efekt audio "setek" SRH w porównaniu ze słuchawkami referencyjnymi przywodzi na myśl skojarzenia różnicy między monitorem studyjnym a wysokiej jakości "kolumną do słuchania" w warunkach domowych. Wreszcie, cecha, która także zwraca uwagę, to brak wyraźnego progu basowego przy zwiększeniu głośności, co jest typowe raczej dla droższych, zaawansowanych urządzeń np. o austriackim, niemieckim czy japońskim rodowodzie. Skutek? Mówiąc krótko, słucha się przyjemnie, "miękko" i nie męcząc uszu przez wiele godzin – bez względu na to, czy na przenośnym odtwarzaczu włączymy Nicka Cave'a, Extreme Noise Terror, czy Chemical Brothers. "Setki" SRH to słuchawki playlistolubne i wszystkożerne.
Różnice między modelem 144 a modelami 145 i 145M+ to przede wszystkim zakres czułości, który dla tych drugich jest rzeczywiście rozszerzony oraz głośność, która dla modelu 144 jest odrobinę niższa niż dla pozostałych. Ponadto, model 144 to konstrukcja pół-otwarta, zaś modele 145 i 145M+ to konstrukcje w pełni zamknięte. Z kolei różnica między modelami 145 a 145M+ sprowadza się jedynie do tego, że drugie ze słuchawek zostały wyposażone dodatkowo w pilot i zdalne sterowanie pod system iOS, co gwarantuje skuteczną nawigację w użyciu z mobilnymi urządeniami Apple'a oraz większy komfort użytkowania w połączeniu ze smartfonem.
SALTO W TYŁ, CZYLI W PRZÓD
Nie byłbym zaskoczony świetną jakością słuchawek za 1,000 zł i więcej. Zaskoczenie pojawia się, gdy podobną jakość dostaję za sumę ok. 200 zł, co ma miejsce w przypadku testowanych modeli. SHURE ponownie nie pozostawił miejsca na przypadek. Słuchawki SRH 144, 145 i 145M+ należy uznać za projekt w pełni udany i świadomy – zarówno z marketingowego, jak z technicznego punktu widzenia. Firma SHURE zbudowała urządzenia prostsze od dotychczas najprostszych w swojej ofercie, skutecznie przenosząc jakość znaną z wyższych modeli na modele bazowe, co tylko pozornie mogło wydawać się posunięciem karkołomnym.
Salto, które miało prawo nie powieźć się w przypadku mniej doświadczonej marki, dla SHURE'a stało się kolejną okazją, by potwierdzić status firmy kultowej, z ugruntowaną od dawna pozycją na rynku i zdolną zbudować sprzęt, któremu nie ubliży określenie "legendy w typie low-cost". Słuchawki SHURE SRH 144, 145 i 145M+ są żywym przykładem na to, jak dzięki wiedzy i doświadczeniu można poczynić krok w przód, cofając się czyli osiągnąć maksi-wrażenie pod użytym rozmyślnie płaszczykiem mini-pozorów, które tylko początkowo mogą sprawiać nowe "setki" SRH.
Każdy, kto sięgnie po jeden z testowanych modeli, będzie miał okazję, by raz jeszcze przekonać się o tym, że konstrukcje proste i jednocześnie funkcjonalne to domena najlepszych zawodników w branży.
OGÓLNA OCENA: 4/5
- Stosunek jakość/cena: 4
- Materiały i wykonanie: 4
- Funkcjonalność: 5
- Brzmienie: 5
- Konsekwentność projektu: 5
Gdzie kupić?
Dystrybucja w Polsce:
Pon - Pt: 09.00 - 17.00